Czy to jest dobry materiał na scenariusz?
2 listopada 2012
Mam do was bardzo ważne pytanie czy opisana poniżej historia nadawała by sie na scenariusz?
I na ile oceniacie szanse wystąpienia podobnych wypadków?
Jest spokojny leniwy piątek pomiędzy pierwszym listopada dziem wszystkich świętych, a pierwszym listopadowym weekendem. Słońce świeci przychodze do pracy nieco spóźniony, ale w granicach przyzwoitości, zasiadam do rozwiązywania zadań które nazbierały się z całego tygodnia.
Atmosfera jest bardzo przyjemna, jeden kolega mówi, że jest "domowa". Po jakiś 45 minutach dzień nabiera tempa.
Z sali konferencyjnej wypada kolega, krzyczy mój syn miał wypadek muszę jechać. Nie mija sekunda od momentu kiedy drzwi się za nim zamkneły inny kolega wchodzi mówiąc, "gdzie mu się tak śpieszyło". Tłumaczę zaistniałą sytuację. Wspominam o stopniu skomplikowania życia, przy posiadaniu rodziny, gdy dzwoni telefon.
To kolega którego syn miał wypadek. Właśnie zbiegając po schodach, skręcił wypił sobie bark i skręcił kostkę i dwie starsze panie które to widziały wiozą go na miejsce wypadku jego syna.
Wspomnienie spokojnie leniwego piątku, odpływa z szybkością światła.
Po tem standard, samochód, płaczące dziecko, nerwy matki, szpital, szycie, kolejny szpital, nastawianie barku, rentgen, gips, dostarczenie do domu a tam!
Mały który rozwalił sobie głowę, siedzi i śmieje się bawiąc kolejką, już zapomniał o tym co było, starszy ma przed sobą pare tygodni dochodzenia do siebie.
Jaki z tego morał?
Może taki, że dzieci są niezniszczalne?
Może taki, aby śpieszyć się po woli?
A może nie ma morału, bo wszystko co się nam zdaża to przypadek.
Kończąc tą historię, pamiętam jak sam byłem ze złamanym barkiem, w tym samym szpitalu kilka lat temu. Pamiętam, że podobny wypadek diaetralnie zmienił moje, życie. Ale to już pomysł na całkiem inną historię.
:)